twarzy, chyba się spodziewała, że zacznie z niej żartować
jak wtedy, gdy po raz pierwszy wspomniała o obiedzie charytatywnym. - Czy cię uprzedzałem, że od czasu do czasu zdarza mi się ślinić i wygadywać głupoty? - Wcale się nie ślinisz. - Cóż, zasłużyłem sobie na przyganę. Roześmiała się. - W porządku. Moją ulubioną rozrywką jest paplanie z przyjaciółmi... - Raptem spochmurniała. - Jestem ci winien przeprosiny. Zrobiłem podejrzanych ze wszystkich twoich znajomych. - To nie twoja wina. Niektórzy z nich... tak naprawdę nie byli moimi przyjaciółmi. Lepiej się tego dowiedzieć wcześniej niż za późno. Sok dodający energii Jej wspaniałomyślność sprawiła, że Sinclair poczuł się jak ostatni drań. - Zaprośmy na przyjęcie tych, których sama wybierzesz. Żadnych podejrzanych. Co ty na to? Nachyliła się i cmoknęła go w policzek. Skorzystał z okazji i sięgnął ustami do jej warg. Usłyszał żartobliwe komentarze spacerowiczów, ale je zignorował. angielski dla dzieci gocław Victoria należała do niego. Pragnął, żeby wszyscy o tym wiedzieli. - Zgoda, jeśli zaprosisz również swoich przyjaciół. - Do licha, nie mogę ich zdemaskować! Ufasz mi czy nie? - Wojna się skończyła. Zaproś ich albo nie, jak sobie życzysz. Ja tylko mam nadzieję, że kiedyś zechcą wrócić do normalnego życia. Jej fiołkowe oczy wręcz błagały, żeby nie robił wielkiej sprawy ze zwykłego przyjęcia. - Zaproszę ich - burknął. - Dziękuję. Chociaż raz ją uszczęśliwił i poczuł, że lżej mu na sercu. Wiedział jednak, że stan zadowolenia z siebie długo nie potrwa, bo właśnie naraził kolegów na niebezpieczeństwo, żeby sprawić przyjemność żonie. A oni szybko się tego domyśla. Lucy Havers wierciła się na krześle w pokoju muzycznym, podczas gdy lady Prentiss szykowała swoją córkę Pauline Jeffries do występu w popołudniowym recitalu. Victoria gawędziła w przedpokoju z lordem Kilcairnem. Marley opierał się o marmurową kolumnę i obserwował osłonka na doniczkę przezroczysta gości. Przyszedł późno, ale zamierzał wyjść, nim Pauline zacznie znęcać się nad fortepianem. Vixen wyglądała na bardzo zaabsorbowaną, a przerwa miała trwać tylko pięć minut. Rzuciwszy spojrzenie na drzwi, ruszył w stronę samotnej Lucy. Dotknął jej ramienia. - Widzę, że też jesteś w pułapce - powiedział, siadając obok niej na wolnym miejscu. Aż podskoczyła. - O rany! Wystraszyłeś mnie. Co tu robisz? Myślałam,