rękę albo coś w tym stylu. Obaj wylądowali w szpitalu. Z tego, co pamiętam, kłopot polegał na tym, że McCallum
zawsze chciał mieć Shelby Cole. - A ona była dziewczyną Nevady. - Przynajmniej w tamtym czasie. Tak sądzę. - Caleb wzruszył ramionami; mimo zamkniętych drzwi słychać było szczęk przetaczanego obok szpitalnego wózka. - Po mieście krążyły plotki, że widywała się ze Smithem. Pamiętam to tylko dlatego, że Shelby była córką sędziego. Wszystko, co robił wtedy Red Cole, było ważnym wydarzeniem. Katrina mu uwierzyła. - A zatem, jeśli dobrze rozumiem, Ross McCallum jakimś sposobem omal nie ginie w wypadku z udziałem jednego samochodu, na południe od miasteczka. I jest to wóz Nevady Smitha. Czy to się zgadza? - Tak. Ross ponoć ukradł wóz Smitha tej nocy, kiedy Ramón Estevan został zabity. Nikt nie może zrozumieć dlaczego. Smith zgłasza zaginięcie wozu, co nie jest szczególnie trudne, bo przecież pracuje w Biurze Szeryfa. Oczywiście, parę godzin później znajdują wóz: uderzył w drzewo na południe od miasteczka. Ross McCallum był kompletnie pijany. Miał szczęście, że przeżył. - A Ramón Estevan już nie żył. Zastrzelono go z trzydziestkiósemki. - Właśnie tak to było. - Caleb podniósł rękę i podrapał się w podbródek. Katrina zauważyła igły wbite w jego Sok dodający energii posiniaczoną skórę: jedna była połączona z kroplówką, druga zamknięta, żeby w razie potrzeby móc szybko pobrać krew. Katrina skrzyżowała nogi i mimo włączonego dyktafonu cały czas robiła notatki. - Ale Ross nie miał przy sobie broni. - Tylko starego winchestera Nevady Smitha, strzelbę myśliwską. Zesztywniała. Przeoczyła ten niepozorny fakt. - Ale nie narzędzie zbrodni? m jak miłość serial - Nie. Jak już pani powiedziała, kula, która zabiła Ramóna Estevana, pochodziła z pistoletu kaliber 38. Coś zanotowała, a potem zerknęła na zegarek i postanowiła skierować rozmowę na inne tory. Jeśli ta pielęgniarka zamierzała dotrzymać słowa, a Katrina podejrzewała, że Linda Rifkin rzadko go nie dotrzymuje, to już wkrótce należało się jej spodziewać. - Porozmawiajmy o pańskim zeznaniu. Zaciął wargi. - Dobrze. - Skłamał pan w sądzie. Zawahał się, a potem szybko skinął głową. - Tak. - Powiedział mi pan przez telefon, że zapłacono panu, żeby pan skłamał i zeznał, że widział Rossa McCalluma w sklepie Estevanów tamtej nocy, zgadza się? 88 - Tak, ale nie wiem, kto miał mi płacić, więc niech pani o to nie pyta. Dostałem swoje pięć tysięcy dolców za to, że powiedziałem: „Tamtej nocy widziałem McCalluma w pikapie Nevady Smitha pod sklepem”. - Ale go pan nie widział? - W ogóle niewiele widziałem. - Kto panu zapłacił? - Mówiłem, żeby o to nie pytać, bo nie wiem. Pieniądze zostawiono w brązowej torbie w koszu za White Horse. Wziąłem je, przeliczyłem i powiedziałem to, co mi kazano. I tyle. - Ale został pan krzywoprzysięzcą. To jest przestępstwo. - Wiem o tym, ale kto będzie sobie teraz zawracał tym głowę? - zapytał i trudno było odmówić mu racji. Machina wymiaru sprawiedliwości działała zbyt wolno, by zdążyć osądzić i wtrącić do więzienia Caleba przed jego Kalkulator ryczałtów samochodowych za paliwo - Kalkulatory na INFOR.pl śmiercią. Ziewnął. Powieki zaczęły mu opadać. Katrina zapytała: - Zatem jak pan sądzi, kto zabił Ramóna Estevana? - Nie mam pojęcia. To mógł być każdy, tak myślę. Ten Estevan był podłym sukinsynem, to znaczy podłym łajdakiem. Upijał się, wszystko niszczył. Nieraz zdarzyło mu się wybić szyby we własnym sklepie. A poza tym ludziom w miasteczku nie podobało się to, że dobrze mu szedł interes ze sklepem, uważali, że jest zarozumiały. - Dlatego, że był Latynosem? - Może tak to się teraz nazywa. Był Meksykaninem. No i był kłótliwy i wredny. - Miał wrogów? - W Bad Luck każdy ma wrogów.