Przesadzacie, ja tylko jadę na konferencję.
- A jednak jesteś ogromnie spięta - stwierdził Sean. - Może chcesz jednego? - Nie jestem spięta - warknęła, co natychmiast uświadomiło jej, że musi być spięta, skoro bez powodu naskakuje na przyjaciela. - Przepraszam, ja po prostu... - Popatrzyła na przyjaciół i nagle poczuła, że nie może dłużej z nimi siedzieć. Wstała i udała, że ziewa. - Nie pogniewacie się, jeśli pójdę? Jutro wylatuję i chyba jestem tym trochę przejęta. - Wiedziałem, że się martwisz tą podróżą. RS 17 - Nie, nie martwię się, to tylko lekkie podenerwowanie. Powinnam już iść do domu. - Szkoda, że nie jedziesz na prawdziwe wakacje - stwierdziła Stacey. Jak długo czeka się na paszport? - Przydałyby ci się, jesteś przepracowana, dzisiaj wieczorem widać to po tobie, stres z ciebie wychodzi wszystkimi porami. Byłoby lepiej, gdybyś mogła pojechać gdzieś w góry do jakiegoś kurortu. Ta konferencja to tylko dodatkowe obciążenie. Kto zresztą słyszał, żeby międzynarodowy zjazd psychologów odbywał się w Rumunii? - Nie martw się o mnie, dam sobie radę, jako doświadczony podróżnik potrafię wypocząć nawet na wyjeździe służbowym. Będę robić angielski dla dzieci gocław to, co robią turyści, obiecuję. - Tak? Zwiedzisz zamek Draculi, przejdziesz się po spowitych mgłą lasach i będziesz nasłuchiwać wycia wilkołaków? - spytała Maggie. - Dokładnie. - Jessica uśmiechnęła się. - Wracam za tydzień. Sean roześmiał się. - Och, Jessica raczej nie musi bać się wampirów i wilkołaków, w końcu mieszka w Nowym Orleanie, gdzie mamy wudu oraz tych wszystkich wariatów, którzy uważają się za zombie i wampiry. - Twój mąż dobrze mówi - rzekła Jessica do Maggie, lecz ta nie wyglądała na przekonaną. - Wiem, ale... ale nie umiem tego wyjaśnić. Nie podoba mi się, że tam jedziesz i już. - No cóż, jadę i na pewno będzie to niezapomniane przeżycie. Dzięki, że tak się o mnie troszczycie, jesteście kochani. Dobranoc. - Uściskała ich kolejno i wyszła, po drodze mijając scenę, by pomachać na pożegnanie ciemnoskóremu saksofoniście. RS 18 Duży Jim był zwalistym mężczyzną, lecz w jego muzyce brzmiało coś bardzo subtelnego, niebiańskiego prawie. Miał też znakomitą intuicję i nigdy się nie mylił w ocenie ludzi, co mogło być cechą odziedziczoną po przodkach, z których wielu dość skutecznie parało się wudu. Podobnie jak Sean i Maggie zaprzyjaźnił się z Jessicą tuż po jej przyjeździe do miasta i Kalkulator dodatek osłonowy podobnie jak oni spojrzał teraz na nią z niepokojem, westchnął i potrząsnął głową, zatroskany niczym starszy brat. - Uważaj na siebie - przekazał samym ruchem warg. - Zawsze uważam - odparła w taki sam sposób. Jeden z członków zespołu, Barry Larson, szczupły trzydziestolatek ze Środkowego Zachodu, zakrył wolną dłonią swój mikrofon. - Hej, ślicznotko, milej podróży. I wracaj bezpiecznie do domu, dobra? - Jasne. Uśmiechnął się szeroko. Był sympatycznym, chociaż trochę